Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kojak z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 3382.66 kilometrów w tym 387.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.18 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kojak.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:649.34 km (w terenie 152.00 km; 23.41%)
Czas w ruchu:38:52
Średnia prędkość:16.71 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:54.11 km i 3h 14m
Więcej statystyk
  • DST 2.27km
  • Czas 00:12
  • VAVG 11.35km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dworzec PKP - mieszkanie

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 6

Po 8-godzinnej podróży pociągiem relacji Olsztyn-Wrocław trzeba było wrócić do mieszkania. Powrót nastąpił głównie ścieżkami rowerowymi, aby nie dostać kolejnego mandatu :/


Kategoria Drobne


  • DST 33.47km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 14.55km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 8: Barczewo - Olsztyn

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Rano standardowo: pobudka z lekkimi problemami :) śniadanie i pakowanie. Nie chcieliśmy wjeżdżać do Olsztyna drogą krajową nr 16, więc ruszyliśmy w kierunku Barczewka. Po drodze minęliśmy Jezioro Wadąg. Marcin jednak zadecydował, że popływamy w jakimś jeziorze po zwiedzaniu Olsztyna. Droga mija przyjemnie, niestety to już ostatnie kilometry naszej wspólnej jazdy podczas tej wyprawy. Do Olsztyna wjeżdżamy od strony Dywity, drogą krajową 51. Po prawej stronie w lesie idzie jakaś ścieżka rowerowa – ale nie jest napisane, gdzie prowadzi, więc jedziemy dalej drogą. Po kilkuset metrach widzimy znak B-9 – zakaz jazdy rowerem. Wjeżdżamy na tą ścieżkę leśna, która pozostawia naprawdę wiele do życzenia – wystające korzenie drzew, plus piasek łącznie z dużym nachyleniem terenu sprawiały ogromne problemy w trakcie jazdy. Bez sakw można by tak jechać, ale sakwy swoje ważą i nie ryzykujemy złapania dziury w dętce. Przy następnym wjeździe na drogę decyduję, że bezpieczniej jest nam jechać krajówką. Znaku B-9 nie ma powtórzonego, więc why not? Już znalazłem wytłumaczenie, gdyby zatrzymała nas policja. Niestety była to bardzo zła decyzja :/ Nie przejechaliśmy kilkudziesięciu metrów, a tu wyprzedza nas Renault Megane Sport i przez okno pani Policjant każe nam zjechać na najbliższym rozjeździe. Po zatrzymaniu się niepotrzebnie zaatakowałem funkcjonariuszy Policji, że tamtą drogą nie dało się jechać stąd taka nasza decyzja. Oni na to, że tutaj pobocza nie ma i zablokowaliśmy trasę. Gadu, gadu i niestety po mandacie: 100 zł, ale bez punktów karnych. Okazało się, że tam, gdzie ponownie wjechaliśmy na drogę to nie było skrzyżowanie, więc znak nie musi być powtórzony. Zapytaliśmy się ich więc jak mamy jechać dalej, oni zaś, że albo tutaj w dół jak mamy odwagę lub trochę na około, ale też w lesie. No nic, wybraliśmy drugą opcję i się rozstaliśmy, po prawie godzinnej rozmowie.
Przez ten postój z mojej winy musieliśmy w pośpiechu zwiedzić Olsztyn, zrobić zakupy i nie było już czasu na jezioro i obiad. Oto kilka zdjęć z Olsztyna:

Olsztyn - rynek © Kojak

Olsztyn - rynek © Kojak

Olsztyn - rynek © Kojak

Olsztyn - fragmenty murów miejskich z Bramą Wysoką (Górna Brama) z XIV w. © Kojak

Olsztyn - rynek © Kojak

Bazylika konkatedralna św. Jakuba w Olsztynie © Kojak

Bazylika konkatedralna św. Jakuba w Olsztynie © Kojak

Bazylika konkatedralna św. Jakuba w Olsztynie © Kojak

Bazylika konkatedralna św. Jakuba w Olsztynie © Kojak

Kopernik w Olsztynie © Kojak


Na dworcu Marcin miał pociąg do Warszawy wcześniej niż ja, więc pomogłem mu z rowerem i sakwami wpakować się do ostatniego wagonu – PKP nie zadbał o przedział rowerowy. Gdy Marcin odjechał, ja czekałem na pociąg do Wrocławia. Zrobiłem małe zakupy bo prawie 8 godzin podróży przede mną.

Podsumowanie:
W tym roku ponownie nie wypaliła Czarnogóra :/ Mam nadzieję jednak, że za rok zwiedzę ten kraj z Marcinem i może kimś jeszcze. Odwiedziliśmy nieznany nam, ale za to jaki piękny i zróżnicowany kulturowo kawałek Polski. Wrażenia będą niezapomniane, zwłaszcza, że relacja ujrzała światło dzienne. W 7,5 dnia zrobiliśmy ponad 600 km. Szału nie ma, ale dużo zwiedzania było. Zresztą tutaj liczy się obcowanie z natura, a nie kilometry :) Dzięki Marcin za wspólną jazdę, to dzięki Tobie rok temu zacząłem przygodę z rowerem i sakwami. Mam nadzieję, że za rok wypali Twój plan Bałkanów i razem podbijemy ten zapewne piękny, lecz zniszczony wojną i przez to mniej odwiedzany przez rowerzystów teren Europy.

Dzień poprzedni.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 82.54km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 18.69km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 7: Gierłoż - Kętrzyn - Święta Lipka - Reszel - Barczewo

Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Rano standardowo śniadanie, pakowanie sakw i w drogę – dzisiaj atakujemy Kętrzyn, Reszel i zbliżamy się maksymalnie do Olsztyna. Odpuszczamy sobie Śniardwy – nie będzie zdjęcia w miejscowości Wąglik.

Kętrzyn to miasto przez które przebiega szlak Świętego Jakuba „Via Baltica”. Tutaj zwiedziliśmy zamek krzyżacki oraz kościół p.w. św. Jerzego. „Zamek został wzniesiony na wzgórzu nad rzeką Guber. Budowę gotyckiego zamku, w przeszłości będącego siedzibą prokuratora krzyżackiego, prawdopodobnie rozpoczęto po nadaniu praw miejskich 1357 roku. Wcześniej grodu przed najazdami litewskimi broniła drewniana strażnica, wzniesiona przez Krzyżaków na zgliszczach zdobytego w XIII wieku pruskiego grodu Rast. Warowną budowlę zamku otoczono murem z trzema basztami w narożnikach i bramą od strony miasta. Do dziś zachowały się fragmenty murów obronnych z basztami. Zamek początkowo był budowlą trójstronną ,zamkniętą od strony zachodniej murem z bramą wjazdową. W reprezentacyjnym skrzydle północnym mieścił się refektarz, pomieszczenia mieszkalne krzyżackiego prokuratora oraz kaplica.
Obecnie w zamku mieszczą się Muzeum im. Wojciecha Kętrzyńskiego, Miejska Biblioteka Publiczna oraz Galeria „Konik Mazurski". W Muzeum znajdują się niezwykle interesujące zbiory, które tworzą ekspozycje stałe. W zbiorach muzeum znajduje się pruska kamienna rzeźba kultowa z X w., niezwykle interesujący zbiór rzeźb gotyckich, jedna z największych kolekcji pruskich chorągwi pogrzebowych XVII w., z jedyną w Europie dziecięcą chorągwią pogrzebową, liczne zabytki rzemiosła artystycznego oraz meble z XVII-XIXw., pamiątki historii miasta i regionu.” (http://ketrzyn.com.pl/index.php?page=zabytki-miasta)

Krzyżacki zamek w Kętrzynie © Kojak

Krzyżacki zamek w Kętrzynie © Kojak

Krzyżacki zamek w Kętrzynie © Kojak

Krzyżacki zamek w Kętrzynie © Kojak

O zamku można przeczytać również tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Kętrzynie
A tutaj można go zobaczyć:
http://vimeo.com/8349599

Po zwiedzaniu zamku udaliśmy się do Bazyliki Mniejszej św. Jerzego, która została wybudowana w miejscu dawnej krzyżackiej strażnicy. „Świątynia została zbudowana przez Krzyżaków w II połowie XIV wieku i rozbudowana na początku XV wieku. Otaczają ją pozostałości miejskich murów obronnych z basztami. Kościół jest interesującym przykładem obronnej architektury sakralnej. We wnętrzu można zauważyć odchylenie prezbiterium w stosunku do osi nawy głównej, jest ono wynikiem prac budowlanych przeprowadzonych po pożarze, który w 1500 roku zniszczył część świątyni. Niewątpliwą atrakcją bazyliki jest wysokiej klasy kryształowe sklepienie wykonane w 1515 roku przez gdańskiego mistrza Matza. Jednak Bazylika posiada wiele innych cennych zabytków m.in., manierystyczną ambonę z 1594 r., ze scenami Sądu ostatecznego i spotkania Chrystusa i dwóch Apostołów w drodze do Emmaus, zabytkowe organy z 1721 roku, które mają 43 głosy. Obecnie kościół p.w ś.w Jerzego posiada tytuł Bazyliki Mniejszej oraz pełni funkcję kolegiaty. W sezonie turystycznym istnieje możliwość podziwiania panoramy Kętrzyna i okolic z wieży kościoła.” (http://ketrzyn.com.pl/index.php?page=zabytki-miasta)

Bazylika Mniejsza św. Jerzego w Kętrzynie © Kojak


W Kętrzynie podjechaliśmy jeszcze do informacji turystycznej, która znajduje się w budynku byłej Loży Masońskiej. „Loża wolnomularska pod nazwą „Diet Thore des Tempele"(Trzy Bramy świątyni) w Kętrzynie została założona 9 października 1818 roku. Prace budowlane trwały 4 lata. Od 1864 roku mieszkańcy Kętrzyna oraz ówcześni turyści zachwycali się niezwykłą architektoniczną perełką. Niewielki piętrowy budynek na planie prostokąta zdobią cztery ośmioboczne wieżyczki. Neogotycki wystrój architektoniczny elewacji budynku i kształt budowli zaczerpnięto z późnego gotyku angielskiego. W czasie I wojny światowej loża przerwała działalność, którą wznowiła już w 1918 roku. Przeprowadzono wówczas remont budynku, który w 1925 roku stał się własnością kupca Maxa Rudzio. Jednak po dojściu nazistów do władzy Loża „Trzech Bram Świątyni" w Kętrzynie została rozwiązana a jej majątek przejęło miasto. Po II wojnie światowej do lat 60 - tych w budynku loży znajdował się powiatowy dom kultury z salą projekcyjną i kinem. W 1999 roku budynek został gruntownie odrestaurowany. Obecnie znajduje się w nim Punkt Informacji Turystycznej oraz siedziba Stowarzyszenia im. Arno Holza dla Porozumienia Polsko-Niemieckiego.” (http://ketrzyn.com.pl/index.php?page=zabytki-miasta)

Budynek byłej Loży Masońskiej w Kętrzynie © Kojak

Planuję dalszą trasę © Kojak

Kętrzyn opuściliśmy drogą 594 i jechaliśmy do Reszlu. Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscowości Święta Lipka, która położona jest „na styku Warmii i Mazur pomiędzy Reszlem a Kętrzynem. Tutaj znajduje się sanktuarium maryjne i jeden z najcenniejszych barokowych zabytków sakralnych w Polsce. Na teren sanktuarium wchodzi się przez piękną osiemnastowieczną bramę wykonaną w warsztacie kowalskim w Reszlu. Trójnawowe wnętrze przytłacza wystrojem pełnym przepychu. Największą atrakcją są jednak barokowe organy. W czasie gry na prospekcie poruszają się figurki. Anioł na środkowej wieży gra na mandolinie, a cherubini z fanfarami obracają się wokół własnej osi.” (http://www.poland24h.pl/atrakcje/warmińsko-mazurskie-14,2.html)
Niestety sanktuarium było w remoncie, więc całość nie mogliśmy podziwiać. Zdjęcia chociaż częściowo oddadzą klimat tego miejsca:
Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Organy - Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Organy - Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Organy - Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce © Kojak

Więcej o sanktuarium tutaj:
http://www.przewodnik.e-mazury.com.pl/lipka/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Święta_Lipka

A film tutaj: http://vimeo.com/8349722

Przed sanktuarium spotkaliśmy starszego Węgra, który obecnie samotnie podróżuje po Polsce. Jest to jego druga wizyta w naszym pięknym kraju. Postanowił głębiej „zapuścić” się w Polskę, gdyż jak on to stwierdził, większość Węgrów kojarzy Polskę z Zakopanem. Bardzo fajne nam się gawędziło, ale trochę kilometrów jeszcze przed nami.

Na drodze Reszel – Święta Lipka znajduje się dużo kapliczek – jak się domyślam są to stacje drogi krzyżowej. Oto jedna z nich:

Kapliczka przy drodze Reszel - Święta Lipka © Kojak

Kolejna miejscowość przez którą jechaliśmy to Reszel. Tutaj do zwiedzania mieliśmy gotycki zamek biskupów warmińskich z XIV wieku oraz kościół p.w. św. Piotra i Pawła.
„Zamek biskupów warmińskich został zbudowany w latach 1350-1401, na planie kwadratu, z dziedzińcem wewnętrznym i krużgankami. Część mieszkalna znajdowała się w skrzydłach południowym i wschodnim, pozostałe boki zamykał mur kurtynowy. W narożniku północno-zachodnim znajduje się wieża obecnie nakryta dachem, wcześniej zwieńczona była blankami. Wieża bramna z zachowanymi do dzisiaj prowadnicami bron znajduje się w zachodniej części zamku. Drewnianą strażnicę krzyżacką wzniesiono już około 1241 r. Przebudowa przeprowadzona w latach 1505-1530 dostosowała umocnienia zamku do broni palnej. Wzniesiono dodatkowy mur obronny z bastejami od strony północnej i zachodniej. Umocnienia zamku połączono z umocnieniami miasta. W 1648 i 1704 zamek został dwukrotnie splądrowany przez wojska szwedzkie. Rozebrano też w tym czasie część murów obronnych. Po I rozbiorze Polski został zamieniony na więzienie. Dwa pożary w pierwszych latach XIX w. spowodowały zniszczenia m.in. wieży głównej. Obiekt został opuszczony na kilkanaście lat. W 1822 przekazano go gminie ewangelickiej, która poczyniła w min kolejne prace remontowe. Przebudowano skrzydło południowe na zbór, zmieniono elewacje m.in. dobudowano szczyt z sygnaturką. Rozebrano krużganki a w skrzydle wschodnim umieszczono szkołę. W 1931 dokonano odbudowy wież zamkowych, w salach utworzono muzeum. Gruntowny remont został przeprowadzony w latach 1976-1985. Obecnie w zamku znajduje się hotel, a miejscu dawnej kaplicy ewangelickiej powstała w latach osiemdziesiątych galeria sztuki współczesnej.” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Reszel)

Gotycki zamek biskupów warmińskich z XIV wieku w Reszlu © Kojak

Gotycki zamek biskupów warmińskich z XIV wieku w Reszlu © Kojak

Armata przy gotyckim zamku biskupów warmińskich z XIV wieku w Reszlu © Kojak

Gotycki zamek biskupów warmińskich z XIV wieku w Reszlu © Kojak

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu - widok z wieży zamku © Kojak

Marcin I © Kojak

Tomasz I © Kojak

Stół i krzesła - gotycki zamek biskupów warmińskich z XIV wieku w Reszlu © Kojak

Gotycki zamek biskupów warmińskich z XIV wieku w Reszlu © Kojak


Więcej o zamku tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Reszlu
http://zamek-reszel.com/
http://www.reszel.pl/Reszel,31,14.html

„Kościół farny pw. św. Piotra i Pawła - budowę rozpoczęto w 1348 (lub po 1360), wzmiankowany w dokumentach w 1402 początkowo była to trójnawowa hala bez prezbiterium, z okazała wieżą od strony zachodniej oraz zakrystia i kruchtą od strony północnej. Kościół uległ znacznemu zniszczeniu w pożarze z 1774. Kolejny pożar zniszczył odbudowany kościół w 1806 - spłonęły m.in. obrazy. Kolejna odbudowę poprowadzono pod nadzorem miejscowego architekta - Joachima Sadrozińskiego, który zaprojektował także nowy hełm wieży z latarnią (1837). Wnętrze ponownie wyposażono w latach 1822-1843. Wykonawcami sprzętów byli miejscowi rzemieślnicy: Wilhelm i Karol Ludwig Biereichelowie. W ołtarzu główny znajduje sie obraz patronów kościoła, autorstwa Antoniego Jana Blanka (1785-1844), który był profesorem sztuk pięknych na Uniwersytecie Warszawskim, a pochodził z Warmii. Do 1945 w kościelnym skarbcu przechowywano kilka wartościowych, gotyckich sprzętów liturgicznych, w tym krzyż relikwiarzowy z ok. 1400, relikwiarz św. Piotra z XVI w., kielich ufundowany przez biskupa Łukasza Watzenrode z ok. 1500. W kościele jest możliwość wejścia na zabytkową 52. metrową wieżę. Można w niej zobaczyć zabytkowy mechanizm zegara (1913) oraz dzwony kościelne.” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Reszel)

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu © Kojak

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu © Kojak

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu © Kojak

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu © Kojak

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu © Kojak

Kościół św. Piotra i Pawła w Reszlu © Kojak

Dodatkowe informacje tutaj:
http://www.reszel.pl/Kosciol-XIV-wieku-oraz-wieza-widokowa,31,15.html

Film z zabytkami Reszlu: http://vimeo.com/8418911

Reszel - uliczka prowadząca na rynek © Kojak

Dalsza nasza trasa prowadziła drogą 593 – w kierunku miejscowości Lutry. Droga mijała szybko. Nie czuliśmy zmęczenia poprzednimi dniami, ale za to czuliśmy, że to już ostatni dzień naszej wyprawy :( W Lutrach przy skrzyżowaniu dróg 593 z krajową drogą nr 57 znajduje się neogotycki kościół pw. św. Marii Magdaleny i św. Walentego.

Kościół pw. św. Marii Magdaleny i św. Walentego w Lutrach © Kojak

Marcin przy rowerach © Kojak

Marcin uzupełniający płyny © Kojak

Przy Jeziorze Luterskim zatrzymaliśmy się na własnej roboty obiad i kąpiel w jeziorku. Woda była świetna nie chciało się z niej wychodzić, jaka to szkoda, że dzisiaj to już ostatni dzień wyprawy. Po odpoczynku ruszyliśmy drogą 595 do miejscowości Barczewo niedaleko Olsztyna. Tutaj szukaliśmy możliwości rozbicia namiotu u kogoś na placu. Niestety nie udało się – po raz pierwszy na tej wyprawie. Namiot postawiliśmy na trawie wśród domków jednorodzinnych.

Nasz namiot w pełnej okazałości © Kojak

Dzień poprzedni. Dzień następny.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 75.17km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 16.05km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6: Giżycko - Pieczarki - Pozezdrze - Sztynort - Mamerki - Gierłoż - Czerniki

Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 1

Rano dzięki uprzejmości właściciela ziemi, na której rozbiliśmy namiot, mogliśmy wziąć prysznic. Po śniadaniu i rozmowie z Panem Antonim spakowaliśmy się i ruszyliśmy na zwiedzanie Giżycka, a dokładniej Twierdzy Boyen. Po drodze zatrzymaliśmy się w Lidlu na zakupy. Tutaj spotkaliśmy się z rowerzystką Manu i rowerzystą Marco z Niemiec. Są oni w trasie od 7 miesięcy i byli w Tasmanii, Australii, Kambodży, Laosie, Helsinkach, Łotwie, Litwie i teraz przez Polskę chcą dotrzeć do Niemiec. Wymiana doświadczeń była bardzo ciekawa. Chcą zajrzeć do Krakowa, więc poleciliśmy im przejazd Szlakiem Orlich Gniazd, aby przez Częstochowę jechali. Miło się nam gawędziło, ale czas ruszać. Oto ich strona: http://kaffeefahrtxl.de/index.htm Zdjęcia z ich wyprawy są imponujące. W pobliżu Lidl’a znajdowała się Wieża Ciśnień.

Wieża ciśnień w Giżycku © Kojak

Historia Twierdzy Boyen:
„Twierdza Boyen w Giżycku powstała w latach 1843 – 1855 jako obiekt blokujący strategiczny przesmyk pomiędzy jeziorami Niegocin i Kisajno. Na początku kwietnia 1843 r. król Fryderyk Wilhelm IV wydał rozkaz rozpoczęcia budowy twierdzy. Opracowany został projekt, który zakładał wybudowanie na planie sześcioboku ziemno–murowanego fortu zaporowego w bezpośrednim pobliżu miasta na tzw. Wyspie Giżyckiej.

Do fortu miały prowadzić drogi wjazdowe przez bramy Giżycką, Kętrzyńską, Prochową i Wodną, zaś całość otaczać miał mur Carnota o długości 2303 m. Ceremonia wmurowania kamienia węgielnego mająca miejsce 4 września 1844 r., stanowiła początek właściwego etapu budowy Twierdzy.

W roku 1846 postano­wiono uhonorować jednego ze zwolenników i inicjatorów budowy tego obiektu, generała von Boyen, nadając powstającej twierdzy jego miano. Bastiony otrzymały nazwy: Hermann, Ludwig, Leopold (od imion generała) i Schwert, Recht oraz Licht (od symboli umieszczonych w herbie generała - Miecz, Prawo i Światło).

Twierdza została przygotowana dla załogi liczącej około 3000 żołnierzy. Garnizon giżycki utworzono w 1859 roku. Od roku 1889 w Giżycku funkcjonowała komendantura, natomiast w 1902 roku w Twierdzy Boyen umieszczono składnicę artyleryjską.

Z punktu widzenia strategii obronnej linia Wielkich Jezior Mazurskich odgrywała istotną rolę. W przededniu I wojny światowej naturalne elementy terenowe i wybudowane wokół Twierdzy Boyen umocnienia miały zablokować, na czas rozstrzygnięcia na froncie zachodnim, wkraczającą do Prus Wschodnich armię rosyjską. W tym momencie giżycki fort odgrywał również istotną rolę w mobilizacji wojsk na terenie Mazur, a gdy po przeprowadzeniu mobilizacji większość armii została wyprowadzona z Giżycka, w mieście pozostało pod komendą płk. Busse ok. 4000 żołnierzy. Siły te przeprowadziły liczne wypady godzące w poszczególne oddziały nadciągającej armii rosyjskiej, a następnie w sierpniu 1914 roku skutecznie broniły Twierdzy Boyen przed rosyjskim natarciem.

Po I wojnie światowej zmieniono zastosowanie twierdzy, tworząc w niej między innymi szpital. W przededniu II wojny światowej Twierdza Boyen była jednym z punktów zbornych armii niemieckiej, która z terenu Prus Wschodnich wkroczyła na terytorium Polski. Brygada Forteczna „Lötzen” wchodziła w skład grupy Armii „Nord” nacierającej ku Mławie i Modlinowi i brała udział w walkach m.in. pod Wizną. W okresie wojny w fortyfikacji miał swą siedzibę ośrodek Abwehry (wywiad niemiecki – przyp kojak) szkolący żołnierzy z armii gen. Własowa, którzy przeszli na niemiecką stronę. W czasie ataku na miasto w styczniu 1945 roku twierdza została opuszczona bez walki.

Od roku 1945 Twierdza Boyen przeszła w ręce Wojska Polskiego, które korzystało w niej w ograniczony sposób. W latach 50. podjęto decyzje o umiejscowieniu tutaj kilku przedsiębiorstw spożywczych, co spowodowało przekształcenia, duże zniszczenia, a przede wszystkim budowę nowych, zupełnie nie pasujących do charakteru obiektu budynków. Sytuacja ta miała miejsce do początku lat 90, kiedy to większość z tych zakładów została zlikwidowana. Od tego momentu Twierdza Boyen stała się miejscem często odwiedzanym przez turystów.” (http://www.boyen.gizycko.pl/historia.html)

Giżycko - Twierdza Boyen © Kojak

Giżycko - Twierdza Boyen © Kojak

Giżycko - Twierdza Boyen © Kojak

Giżycko - Twierdza Boyen © Kojak

Bunkier w twierdzy Boyen - Giżycko © Kojak

Giżycko - Twierdza Boyen © Kojak

Bunkier w Twierdzy Boyen - Giżycko © Kojak

Giżycko - Twierdza Boyen © Kojak


Warto jeszcze wspomnieć, że na terenie twierdzy w okresie PRL mieściła się ferma kurza – były to chyba najlepiej strzeżone kury na świecie :D

Więcej o twierdzy można poczytać tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Twierdza_Boyen
http://www.boyen.gizycko.pl/main_pl.html

A tutaj jeszcze ciekawe linki:
http://www.boyen.gizycko.pl/model-bramy-gizyckiej.html
http://www.boyen.gizycko.pl/panoramy-lista-pl.html

Twierdzę zwiedziliśmy z przewodnikiem i przed 14 ruszyliśmy w dalszą drogę. Przejechaliśmy przez miejscowość o bardzo ciekawej nazwie ...

Miejscowość o wdzięcznej nazwie Pieczarki © Kojak

Bocznymi drogami dotarliśmy do Pozezdrza, aby tutaj zobaczyć kwaterę Himmlera – Czarny Szaniec („Hochwald”). Kwatera został wybudowana w 1941 roku przez Organizację Todt, która również była odpowiedzialna za budowę kwatery głównej Hitlera „Wilczy Szaniec” w Gierłoży k. Kętrzyna, kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) „Anna” w Mamerkach, a także wyrzutni rakiet w Peenemünde, czy umocnień wału Atlantyckiego m.in. w Normandii.

Pozezdrze: Czarny Szaniec - Kwatera Himmlera (Hochwald) © Kojak

„Kwatera „Hochwald”, podobnie jak „Wilczy Szaniec”, w trakcie II wojny światowej otoczona była wokół pasem pola minowego, położonego między zasiekami z drutu kolczastego, a dodatkowo od strony zewnętrznej płotem z siatki drucianej. Na terenie kwatery znajdowało się pięć schronów o odporności typu „B”, schron specjalny Heinricha Himmlera położony w części centralnej, dwie wartownie, garaż podziemny i przypuszczalnie baraki drewniane. Kwatera chroniona była przez batalion policji.

Opis schronów:
- Schron o odporności typu „B” posiadał ściany i stropy żelbetowe o grubości 2 m. Obrys ścian zewnętrznych schronu wynosił 13,7 x 10,7 m. Do schronu prowadziły dwa wejścia znajdujące na jednej ścianie. Przez wejścia o szerokości 80 cm wchodziło się do korytarza równoległego do ściany, w której znajdowały się wejścia. W korytarzu tym od strony każdego z wejść znajdowały się pancerne drzwi. Z utworzonej w ten sposób śluzy (przedpokoju), były następne pancerne drzwi do każdego z dwóch pomieszczeń znajdujących się wewnątrz schronu. W każdym z dwóch pomieszczeń na wprost wejścia zewnętrznego znajdował się otwór w ścianie zabezpieczany pancerną żaluzją. Z otworu tego można było strzelać do osób wchodzących do schronu. Pomieszczenia wewnątrz schronu służyły jako miejsca do pracy i posiadały własny system oświetlenia i wentylacji.
- Schron typu ciężkiego specjalny Himmlera to nic innego jak schron o odporności typu „B” okryty dodatkowym płaszczem żelbetu jesienią 1943, lub wiosną 1944. Wzmacnianie odporności schronów okazało się konieczne po zbombardowaniu Peenemünde 18 sierpnia 1943. Wymiary zewnętrzne schronu ciężkiego w obrysie ścian wynosiły 21,4 x 19,3 m i przy wysokości 8,4 m . W płaszczu zewnętrznym żelbetu utworzony został dodatkowy korytarz biegnący wzdłuż całego schronu W celu zabezpieczenia schronu od dołu przed uszkodzeniem przy bombardowaniu bombami ciężkimi płaszcz zewnętrzny żelbetu okrywający pierwotny schron typu ”B” zagłębiony został w grunt na głębokość ok. 9 m.

Sposób okrywania płaszczem żelbetowym schronu typu „B” jest widoczny na nieukończonej tego typu budowli w kwaterze OKH w Mamerkach, na terenie strefy „Fritz ” w pobliżu ruin dworca kolejowego. Schrony posiadały standardowy system wentylacji. Przy wlotach powietrza stosowane były filtry na wypadek zagrożenia ataku gazami trującymi.

Na terenie kwatery była bocznica kolejowa. Stał na niej zamaskowany pociąg specjalny Himmlera Heinrich, a od 1943 Steiermark.

Obiekty na terenie kwatery zostały dokładnie zniszczone – wysadzone zostały przez Niemców 24 stycznia 1945. Najlepiej zachował się schron Himmlera. Nie jest znana dokumentacja techniczna obiektu. Pierwszego rozpoznania kwatery dokonała Armia Czerwona. Kwatera została rozminowana przez polskich saperów.” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwatera_Himmlera_Hochwald)

Pozezdrze: Czarny Szaniec - Kwatera Himmlera (Hochwald) © Kojak

Pozezdrze: Czarny Szaniec - Kwatera Himmlera (Hochwald) © Kojak

Dodatkowe informacje dostępne są tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwatera_Himmlera_Hochwald
http://mazury.info.pl/atrakcje/pozezdrze/index.html

W dalszą drogę ruszyliśmy do Mamerek. Przed Sztynortem zatrzymaliśmy się na moście, z którego podziwialiśmy piękne widoki na Jezioro Dargin oraz Kirsajty.

Piękny widok z mostu na Jezioro Dargin © Kojak

W Sztynorcie zajechaliśmy pod zrujnowany Pałac Lehndorff’ów.

Sztynort - pałac rodu Lehndorff © Kojak

Sztynort - pałac rodu Lehndorff © Kojak

Sztynort © Kojak

Więcej tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sztynort

W Mamerkach zwiedziliśmy Kwaterę Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) o kryptonimie„Anna”. Jest to miejsc mniej znane niż kwatera Hitlera w „Wilczym Szańcu”, aczkolwiek Faszyści nie zdołali go wysadzić w powietrze przed ewakuacją i Armia Czerwona zdobyła Kwaterę bez walki w styczniu 1945 r. Jest to zatem najlepiej zachowana Kwatera i system bunkrów.

Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Wieża widokowa - Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Działo przeciwlotnicze - Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Karabin maszynowy - Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach © Kojak

Informacje tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwatera_Naczelnego_Dowództwa_Wojsk_Lądowych_(OKH)_w_Mamerkach
http://www.mamerki.com/kwatera_g.html
http://mazury.info.pl/atrakcje/mamerki/index.html

Tutaj po raz pierwszy spotkaliśmy się z nieuprzejmością – pani w barze przy wejściu do kwatery nie chciała nam podładować komórki, ani baterii. Pozostawię takie zachowanie bez komentarza …
W dalszą drogę ruszyliśmy po 18 i dopiero po 20 dotarliśmy do Gierłoży, by zobaczyć „Wilczy Szaniec”. Dystans co prawda 18 km, ale droga była fatalna – tzw. „kocie łby”, przez co nasza prędkość jazdy bardzo spadła. Wytrzęsło nas też solidnie :)

Cień Marcina © Kojak

W trasie - jak widać droga nie najlepsza © Kojak


Informacje o Wilczym Szańcu tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wilczy_Szaniec
http://www.mazury.info.pl/gierloz/index.html
http://vimeo.com/8419909

Tutaj zdjęcia:

Gierłoż - Wilczy Szaniec © Kojak

Gierłoż - Wilczy Szaniec © Kojak

Gierłoż - Wilczy Szaniec © Kojak

Gierłoż - Wilczy Szaniec © Kojak

Gierłoż - Wilczy Szaniec © Kojak

Gierłoż - Wilczy Szaniec © Kojak

Polecam zaopatrzyć się w mapę obiektu, bo na miejscu nie ma darmowych informatorów :/

W Gierłoży spotkaliśmy ponownie parę rowerzystów z Niemiec, z którymi zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie.

Ponowne spotkanie z niemieckimi cyklistami w Gierłoży - pamiątkowe zdjęcie. © Kojak

Nocleg znaleźliśmy w Czernikach – dostaliśmy klucze do starego domu naszych gospodarzy, u których chcieliśmy rozbić namiot.

Dzień poprzedni. Dzień następny.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 126.07km
  • Teren 25.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 19.40km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5: Augustów - Mazurki - Dowspuda - Raczki - Giżycko

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Przez wczorajszą burzę w dniu dzisiejszym postanowiliśmy przejechać jak największą ilość kilometrów. W Augustowie zrobiliśmy szybkie zakupy w Biedronce i ruszyliśmy drogą 664. Kilometry dość szybko mijały. W Raczkach skręciliśmy w drogę 665 w kierunku Olecka. Po drodze minęliśmy cmentarz wojenny z I wojny światowej, na którym pochowano 43 żołnierzy niemieckich oraz 42 rosyjskich.

Cmentarz wojenny z I wojny światowej, na którym pochowano 43 żołnierzy niemieckich oraz 42 rosyjskich © Kojak

Cmentarz wojenny z I wojny światowej, na którym pochowano 43 żołnierzy niemieckich oraz 42 rosyjskich © Kojak

Na trasie:
W trasie © Kojak

W trasie © Kojak

Przejeżdżając przez Wieliczki zatrzymaliśmy się przy drewnianym kościele pw. Narodzenia NMP. Na belce napis informujący o wybudowaniu w 1676 r. Niestety nie mogliśmy wejść do środka, bo kościół był zamknięty. Jak doczytałem teraz wewnątrz znajduje się:
- ołtarz z bogatą ornamentacją, wykonaną przez snycerza z Olecka w 1708 (snycerz Schöbel)
- ambona pochodząca z początków XVIII w., ufundowana przez proboszcza Michała Giżyckiego, polichromia na ambonie wykonana w 1712 na koszt parafii.
Drewniany kościół pw. Narodzenia NMP w Wieliczkach © Kojak

W Olecku kierowaliśmy się na Giżycko i jechaliśmy drogą 655. Kilometrów przybywało i trochę głód dawał się we znaki. Postanowiliśmy się zatrzymać przy Jeziorze Gawlik. Przed obiadem zajechaliśmy jeszcze do wsi Grądzkie, aby zobaczyć wiatrak typu holenderskiego.
Grądzkie - zrujnowany wiatrak © Kojak

Grądzkie - zrujnowany wiatrak © Kojak

Marcin przy częściach wiatraku - Grądzkie © Kojak

Wreszcie robimy swój obiad: spaghetti a’la tyrolska (wg Marcina: rowerowe spaghetti). Pewnie domyślacie się jakie były składniki :). Gdyby jednak ktoś chciał poznać odpowiednie proporcje składników zapraszam do kontaktu. Postój trochę się wydłużył, bo wiatr spłatał nam figla i przewrócił całą menażkę z makaronem, i trzeba było gotować wszystko od początku.
Gdy dotarliśmy do Giżycka musieliśmy ustalić dalszy plan jazdy: nocować tutaj i rano pozwiedzać, czy może jechać na północ do Gierłoży i Mamerek, a następnie powrócić do Giżycka i potem jechać w stronę Śniardw. Wybraliśmy plan pierwszy i zaczęliśmy szukać noclegu. Udało nam się rozbić namiot w gospodarstwie agroturystycznym Pana Antoniego w Sulimach k. Giżycka, któremu bardzo dziękujemy i pozdrawiamy.

Tego dnia mało zwiedziliśmy, ale za to dużo przejechaliśmy.

Dzień poprzedni. Dzień następny.




  • DST 57.58km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 14.96km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4: Różanystok - Dąbrowa Białostocka - Kamienna Stara - Augustów

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj pobudka się udała. Jest niedziela, więc rano udaliśmy się na mszę św. Następnie śniadanie i pakowanie się, po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę kierując się w stronę Dąbrowy Białostockiej.

Sanktuarium Maryjne w Różanymstoku © Kojak

Sanktuarium Maryjne w Różanymstoku © Kojak

Tablica informacyjna - Sanktuarium Maryjne w Różanymstoku © Kojak

Po drodze spotkaliśmy starszego rowerzystę z dzieckiem w siodełku, z którym razem dojechaliśmy do Dąbrowy, po drodze rozmawiając. W tej miejscowości nic nie zwiedzaliśmy tylko standardowo w Biedronce zrobiliśmy zakupy. Dalej kierowaliśmy się w stronę Kamiennej Starej, aby zobaczyć drewniany kościół św. Anny. Niestety na rozjeździe jakoś źle wybraliśmy drogę i dopiero po kilku km jadąc drogą 670 zorientowaliśmy się o tym fakcie. Trzeba było skręcić w drogi polne i zawracać. Gdy dotarliśmy do Kamiennej Starej spotkaliśmy mężczyznę, którego spotkaliśmy o drogę do kościoła. On nie dość, że wskazał nam ją, zatrzymał miejscowego chłopaka na rowerze, aby z nami tam pojechał oraz opowiedział nam historię kościoła: według miejscowej legendy powstanie kościoła związane było z przypadkiem zagryzienia przez dworskie psy na śmierć chłopskiej córki Anny, która wracała z dworu do domu.

„Świątynia ta jest najstarszą budowlą sakralną na Podlasiu. Drewniany kościół znajdował się obok letniej rezydencji Wiesiołowskich, która nie zachowała się do dnia dzisiejszego. Kościół w Kamiennej, wielokrotnie remontowany, zachował do dzisiaj swój pierwotny wygląd i wystrój, a ze względu na swój wiek i osoby kolatorów jest jednym z najciekawszych obiektów zabytkowych województwa podlaskiego. W kaplicy znajduje się kamienna chrzcielnica z wyrytą datą- 1609. Corocznie, w święto św. Anny, które przypada na 26 lipca, odbywa się tu odpust. W pobliżu kościółka jest grób, w którym spoczywają prochy gen. Nikodema Sulika, jednego z polskich dowódców w bitwie pod Monte Cassino, i jego żony Anieli.” (http://www.dabrowa-bial.pl/kamienna.html)
Drewniany Kościół św. Anny w Starej Kamiennej z 1610 roku © Kojak

Marcin poszedł szukać opiekuna kościoła, a ja odpoczywałem.
Odpoczynek © Kojak

Oto wnętrze zabytku:
Chrzcielnica z 1609 roku w kościele św. Anny w Starej Kamiennej © Kojak

Ołtarz - Kościół św. Anny w Starej Kamiennej z 1610 roku © Kojak

Teraz planowaliśmy zobaczyć unikalne krzyże drogi krzyżowej w lesie w pobliżu Kamiennej Nowej, ale z informacji jakie uzyskaliśmy od mieszkańców mijanych wsi okazało się, że są ona już w kiepskim stanie i nie ma co podziwiać. Ruszyliśmy więc w stronę Augustowa.
Jadąc drogą leśną napotkaliśmy się na cmentarz wojenny rosyjski z okresu I wojny światowej założony w 1915 roku. Na cmentarzu tym pochowano 87 żołnierzy.
Kamienna Stara - cmentarz wojenny rosyjski z okresu I wojny światowej założony w 1915 roku © Kojak

Kamienna Stara - cmentarz wojenny rosyjski z okresu I wojny światowej założony w 1915 roku © Kojak

Po drodze minęliśmy jeden bunkier – pozostałość radzieckiej fortyfikacji Linii Mołotowa. Był to przedsmak tego, co mieliśmy zobaczyć w Mamerkach i Gierłoży.
Bunkier – pozostałość radzieckiej fortyfikacji Linii Mołotowa © Kojak

Droga, którą przyszło nam jechać pozostawiała wiele do życzenia, stąd tempo nie było najwyższe, a słońce ostro piekło.

Gdy dotarliśmy do drogi 664 lekko zaczęło kropić, ale jechaliśmy dalej, bo ten deszczyk był przyjemny po całym dniu prażenia się na słońcu. Około godziny 16 dotarliśmy do Jeziora Sajno, gdzie planowaliśmy popływać oraz zrobić sobie wreszcie obiad – w końcu wozimy ten kartusz. Chmury były dość niepewne więc czekaliśmy zarówno z wejściem do wody, jak i gotowaniem. Było to złe rozwiązanie, gdyż nagle zrobiło się ciemno i trzeba było w pośpiechu rozbijać namiot i chować rzeczy do środka. Marcin zajął się namiotem, a ja transportowałem rzeczy do jednego miejsca i podprowadziłem rowery po drzewo. Kąpielisko w momencie się wyludniło. Deszcze padał z różną intensywnością przez ponad 3 godziny. Pod nami zrobiło się bajoro z wody, ale na szczęści namiot nie przesiąkł – dobra inwestycja w Fjord’a Nansena. Po godzinie 20 nie było czasu już na gotowanie, więc zamówiliśmy po hamburgerze w pobliskim barze i wykąpaliśmy się. Namiot lekko się przesuszył i pojechaliśmy szukać noclegu, który znaleźliśmy kilometr dalej. Ja po drodze odkryłem, że moja sakwa na kierownicę uległa destrukcji - rozwaliło się mocowanie przy sakwie (dalsza podróż bez sakwy przedniej - trzeba będzie zainwestować w nową, szkoda, że Crosso nie robi sakw tego rodzaju, chyba skuszę się na Ortlieba, chociaż to wydatek 300 zł).

Dzień poprzedni. Dzień następny.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 88.84km
  • Teren 25.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 16.76km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3: Krynki - Sokółka - Różanystok

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Dzień zaczął się standardowo, czyli: „Tomek wstawaj …”. Po ogarnięciu się i szybkim śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Na pierwszy rzut zwiedzania poszedł neogotycki kościół pw. św. Anny z dwuwiekową fasadą, wzniesiony w latach 1907-1913.

Tablica informacyjne o kościele pw. św. Anny w Krynkach © kojak

Kościół pw. św. Anny w Krynkach wzniesiony w latach 1907-1913 © kojak

Kościół pw. św. Anny w Krynkach - wnętrze © kojak

Trochę o Krynkach:
„Jest to duża wieś gminna znajdująca się na terenie Wzgórz Sokólskich w szerokiej kotlinie nad rzeczką Krynką. Powstała jako osada przy dworze królewskim w XV wieku. W 1434 r. miało tu miejsce spotkanie Władysława Jagiełły z Zygmuntem Kiejstutowiczem i odnowienie unii polsko-litewskiej. Miejskie prawa magdeburskie Krynki otrzymały w 1569 r. Do dziś ocalał układ budynków wsi z drugiej połowy XVIII wieku. Rozwijał się tu kolejno przemysł włókienniczy i garbarski. W 1914 r. Krynki liczyły około 10 tys. mieszkańców, z których 90% stanowili Żydzi. W 1931 r. było ich już 5,8 tys. Podczas II wojny światowej zniszczono 70% miejscowości. Miejscowi Żydzi zostali wymordowani w Treblince. W 1950 r. utraciły prawa miejskie. Obecnie tradycje garbarskie kontynuuje jedna garbarnia, ponadto znajduje się tu rozlewnia znanej wody mineralnej "Krynka"„ (http://www.szlaktatarski.pl/krynki).
Krynki - budownictwo, ja i droga do ronda © kojak

W centralnej części Krynek znajduje się oryginalne, jedyne takie w Polsce i jedno z dwóch na świecie (drugie prawdopodobnie w Paryżu) rondo, od którego odchodzi promieniście 12 ulic.
Mapa Krynek © kojak

W Krynkach spotkaliśmy małżeństwo rowerzystów, którzy wskazali nam drogę do kolejnych zabytków tej miejscowości. Cykliści polecili nam Rumunie jako cel kolejnej wyprawy. Sami byli już tam i planują w najbliższym czasie powrót – po tym jak odbędzie się wyścig dla młodych cyklistów organizowany przez nich. Po miłej dyskusji ruszyliśmy na zwiedzanie i dalszą drogę.
Cerkiew pw. Narodzenia Bogarodzicy z 1864 roku w Krynkach © kojak

Cerkiew pw. Narodzenia Bogarodzicy została zbudowana w 1864 roku. Świątynia znajduje się przy ul. Cerkiewnej. Reprezentuje styl eklektyczny (posiada elementy neoromańskie i bizantyjskie). Wewnątrz świątyni znajduje się zabytkowy ikonostas. Niestety nie udało nam się wejść do środka, gdyż odbywało się nabożeństwo. Ruszyliśmy więc zobaczyć Synagogę Kaukaską (ul. Piłsudskiego 5) wybudowaną w 1850 roku. Obecnie znajduje się w niej Gminny Ośrodek Kultury i Sportu. Budynek wpasowany architektonicznie w resztę zabudowy niczym się nie wyróżnia. Nawet miejscowi kobieta nie wiedziała, że to dawna Synagoga. My także z pewnością sami, gdybyśmy przejeżdżali obok niego nie znając części jego historii, nie domyślilibyśmy się, że to dawna świątynia żydowska.
Synagoga Kaukaska z 1850 roku w Krynkach © kojak

Następnie udaliśmy się w poszukiwaniu kirkutu (cmentarza żydowskiego), ale nie udało nam się go znaleźć.

Jak się później okazało, ominęła nas jeszcze jedna atrakcja, tym razem nie turystyczna, lecz konsumpcyjna – w Krynkach, poza rozlewnią wody mineralnej „Krynka”, znajdują się kraniki z których można czerpać wodę źródlaną do picia. Szkoda, bo można było ugasić pragnienie naturalną wodą źródlaną. Brakuję takich kraników w Polsce, a są one bardzo przydatne i popularne w krajach śródziemnomorskich

Więcej o Krynkach:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krynki
http://www.szlaktatarski.pl/krynki

Opuszczając Krynki zrobiliśmy jeszcze rundkę honorową wokół ronda i ruszyliśmy ul. Bema. W miejscowości Jurowlany zatrzymaliśmy się na pamiątkowe zdjęcie przy cerkwi św. Jerzego z 1870 roku.
Cerkiew św. Jerzego z 1870 roku we wsi Jurowlany © kojak

Kilometry przybywały, a słońce świeciło ostro. Tym razem założenie koszulek było obowiązkowe, bo odczuwalne było opalanie z pierwszego dnia. Gdy dotarliśmy do Babik spotkaliśmy powtórnie małżeństwo rowerzystów z Krynek. Krótki postój po drobne zakupy – maślanka – i wszyscy razem ruszyliśmy dalej. Po drodze nie mijały nas samochody, więc mieliśmy okazje do wspólnej wymiany doświadczeń. Zajechaliśmy do drewnianej cerkwi św. Piotra i Pawła, gdzie uwieczniliśmy spotkanie z małżeństwem cyklistów i w dalszą drogę jechaliśmy już sami.
Małżeństwo rowerzystów i my - pamiątkowe zdjęcie © kojak

Droga do Bohonik minęła w ładnym krajobrazie, przez co upłynęła szybko.
Marcin na trasie - droga do Bohonik © kojak

Marcin uśmiechnij się :) - droga do Bohonik © kojak

Bohoniki to „wieś położona 7 km od Sokółki, którą Jan III Sobieskiw 1679 r. na mocy przywilejów osiedlił nadając ziemie za zaległy żołd żołnierzom tatarskim. Osiadły tu oddziały rotmistrza Bohdana Kieńskiego, Gazy Sieleckiego i Olejowskiego. Zatarg z chorągwiami tatarskimi znany pod nazwą buntu Lipków opisał Henryk Sienkiewicz w "Panu Wołodyjowskim", przedstawiając jednocześnie postać rotmistrza Aleksandra Kryczyńskiego. Na przełomie XVII i XVIII wieku powstał tu pierwszy w okolicy meczet. Od tego czasu wieś stała się lokalnym centrum muzułmańskim.” (http://www.szlaktatarski.pl/bohoniki)
Gdy dotarliśmy do meczetu w środku znajdowała się duża grupa starszych turystów, więc musieliśmy czekać aż opuszczą świątynię. Niestety, gdy to się stało meczet chwilowo został zamknięty dla turystów z powodu pogrzebu.
Po pogrzebie, który odbył się w tradycyjnym obrzędzie muzułmańskim (zmarłego nie chowa się w trumnie, lecz owija dwukrotnie najpierw w biały, a następnie czarny całun i tak składa do grobu) mogliśmy wejść do środka. Był to pierwszy meczet, w którym byłem wewnątrz – w Macedonii jakoś nie było okazji, aby wejść do środka. Poznaliśmy historię meczetu oraz poszerzyliśmy swoją wiedzę na temat wiary muzułmańskiej.
Meczet w Bohonikach © kojak

„Świątynia znajdująca się w centrum Bohonik jest drewnianą, sześcienną budowlą o stożkowatym dachu z wieżyczką zakończoną półksiężycem. Wnętrze podzielone jest na dwie części: większą dla mężczyzn, mniejszą dla kobiet. Przed wejściem do obu części znajduje się przedsionek, w którym modlący się wierni, jak i odwiedzający to miejsce turyści mogą pozostawić swoje obuwie, gdyż do sal modlitw nie można wejść w butach. Część męską od żeńskiej oddziela drewniana ściana, wyposażona w podłużny otwór przykryty firaną.
W części męskiej znajduje się minbar i mihrab (…) oraz galeryjka, która prowadzi na wieżę. Ściany ozdobione są muhirami oprawionymi w ramy. Znajdują się na nich cytaty z Koranu – świętej księgi muzułmanów, oraz obrazy przedstawiające Mekkę i Medynę. Częstym elementem pojawiającym się na ścianach jest Kaaba z Czarnym Kamieniem znajdująca się w Mekce.
Meczet w Bohonikach był zdewastowany podczas drugiej wojny światowej. Hitlerowcy założyli w nim szpital. Po wojnie został odnowiony i uznany za zabytek kultury narodowej.” (http://www.szlaktatarski.pl/bohoniki)
Meczet w Bohonikach - cześć męska: minbar (kazalnica) oraz mihrab (wnęka wskazująca kierunek Mekki) © kojak

Meczet w Bohonikach - część męska © kojak

Marcin w meczecie w Bohonikach © kojak

Meczet w Bohonikach - za mną mihrab © kojak


Więcej o Bogonikach:
http://www.szlaktatarski.pl/bohoniki
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bohoniki

Z Bohonik nie pojechaliśmy prosto do Sokółki, lecz udaliśmy się do wsi Malawicze Dolne i Górne, aby zobaczyć drewniany wiatrak.
Drewniany wiatrak w Malawiczach Górnych © kojak

Historia Sokółki:
„W XV wieku w Sokółce wzniesiono dwór myśliwski zwany Suchołda, który znajdował się w pobliżu traktu łączącego Warszawę z Wilnem. Później powstała tu osada, wchodząca w skład dóbr grodzieńskich. Ziemie te nadał król Zygmunt I Stary Królowej Bonie w 1524 r. Pod koniec XVI w. osada otrzymała prawa targowe, a w 1608 r. prawa miejskie magdeburskie od króla Zygmunta III Wazy. Na mocy przywilejów Jan III Sobieski w 1679 r. zaczął osiedlać tu chorągwie tatarskie.” (http://www.szlaktatarski.pl/sokolka)

Do Sokółki wjechaliśmy ulicą Kresową i na skrzyżowanie z krajową 19 skręciliśmy w prawo, aby zrobić zakupy w Biedronce. Następnie jadąc ulicą Grodzieńską zatrzymaliśmy się przy neoklasycznym kościele katolickim pw. św. Antoniego Padewskiego z 1848 r. Świątynia została gruntownie przebudowana w latach 1901-1904. Jest to trójnawowy kościół, zwieńczony ciekawą fasadą, z dwiema kwadratowymi wieżyczkami, pomiędzy którymi umieszczony jest fronton na płaskich filarach. Wewnątrz znajdują się bogato zdobione ołtarze oraz malowidła autorstwa Józefa Ważkowskiego i Antoniego Padewskiego. Na zwiedzanie nie było dużo czasu, gdyż za chwilę miało odbyć się wesele – niestety bramki nie udało nam się postawić :) , ale Państwo Młodzi na pewno będą mieli nasze rowery obładowane sakwami na swoich zdjęciach ślubnych :P
Wejście do kościoła katolickiego pw. św. Antoniego Padewskiego z 1848 r. w Sokółce © kojak

Kościół pw. św. Antoniego Padewskiego z 1848 r. w Sokółce © kojak

Jadąc dalej ulicą Grodzieńską dotarliśmy do rynku. Tutaj znajduje się kamień upamiętniający trzechsetną rocznicę osadnictwa tatarskiego oraz cerkiew prawosławna pw. św. Aleksandra Newskiego wybudowana w około 1830 roku. Kopułę wieńczy czterospadowy dach z sygnaturą i czterema wieżyczkami z cebulastymi hełmami. Wnętrze jest bogato zdobione z piękną ikoną Ostatnia Wieczerza i ruchomą ikoną MB z XVI w. – niestety wejście do środka było zamknięte.
300 lat osadnictwa tatarskiego w Bohonikach, Drahlach, Malawiczach (czerwiec 1979 r.) w Sokółce © kojak

Cerkiew św. Aleksandra Newskiego w Sokółce z roku 1853 © kojak

W Sokółce zjedliśmy dobry obiad w barze przy skrzyżowaniu dróg: krajowej 19 i 673 (ul. Grodzieńska i Mariańska). Po posiłku (ok. 17) ruszyliśmy w dalszą trasę drogą 673. Mieliśmy się zbliżyć do Dąbrowy Białostockiej. Opuszczając Sokółkę zatrzymaliśmy się przy cmentarzu wojskowy żołnierzy sowieckich poległych w 1944 r., na którym jest 1991 grobów. Obok znajdują się dwa cmentarze: prawosławny z kaplicą z trzema kolumnami zawierającą prochy fundatorów cerkwi, gdzie według legendy znajduje się również grób żołnierzy armii napoleońskiej oraz cmentarz katolicki z nagrobkami z XIX w.
Cmentarz prawosławny w Sokółce i kaplica © kojak

Cmentarz wojskowy z 1991 grobami żołnierzy sowieckich poległych w 1944 r. © kojak

Cmentarz wojskowy z 1991 grobami żołnierzy sowieckich poległych w 1944 r. © kojak

Więcej o Sokółce tutaj:
http://www.szlaktatarski.pl/sokolka
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sokółka

Droga 673 była dość ruchliwa, dlatego też po kilku km w Makowlanach skręciliśmy w prawo. Był to dobry wybór, gdyż w Sidrze zrobiliśmy małe zakupy i zostawiliśmy ładowarkę z bateriami do aparatu na czas odpoczynku nad jeziorkiem. W Sidrze zobaczyliśmy również kościół pw. Świętej Trójcy z lat 1705-1783.
Kościół pw. Świętej Trójcy w Sidrze z lat 1705-1783 © kojak

Niestety po kilku km dobrego asfaltu zaczął się szuter, las i latające wkoło nas gzy. Odganianie się od nich nic nie pomagało :/ Leciała za nami cała chmara, nawet jazda slalomami nie skutkowała. Ja już byłem dość spuchnięty od poprzedniego spotkania z tymi insektami – kostka w prawej nodze nie była widoczna – a tabletki odczulające i wapno nie dawało rady uporać się z nowymi ukąszeniami. Wraz z pojawieniem się asfaltu zaczął się zjazd. Ja czekałem na dole, a Marcina nie było widać. Gdy się pojawił jechał bardzo wolno – pomyślałem defekt. No i rzeczywiście okazało się, że złapał dętkę w tylnym kole. Przetransportowaliśmy się za zakręt i na poboczu, którego niestety nie było prawie wcale, zaczęliśmy wymianę dętki. Zdjęcie sakw i znalezienie mojego topeak’a zajęło chwilę. Marcin sam wymienił dętkę, bo ja mojego roweru na nóżce oprzeć nie mogłem, a kłaść się go nie opłacało. Niestety pit-stop zajął nam prawie 40 minut – technika wymiany dętki stosowana przez mojego brata była dla mnie dość dziwna, ale nie chciałem mu dawać wskazówek skoro twierdził, że wie jak to szybko i dobrze robić. Moja wprawa w wymianie dętek uległa znacznej poprawie w zeszłym sezonie, gdy w Macedonii złapałem ich 7, a cała ekipa w sumie 13. On jednak miał też dużą wprawę, bo wracając z Hiszpanii do Polski na rowerach trochę dziur w dętkach jego ekipa miała. Każdy ma swoje nawyki i nie jest to powód do kłótni, ani uszczypliwych komentarzy, szczególnie na takiej wyprawie, gdzie jedzie się w dwie osoby i trzeba mieć do siebie pełne zaufanie.

Gdy ruszyliśmy dalej zrobiło się dość ciemno, więc szanse rozbicia namiotu na dziko lub u kogoś w ogródku malały z każdą chwilą. Okazało się jednak, że jesteśmy już w Różanymstoku, gdzie znajduje się Sanktuarium Maryjne. Trochę czasu zajęło nam, znalezienie wejścia do świątyni. Marcin poszedł szukać braci Salezjanów, u których na plebanii chcieliśmy rozbić namiot. Otrzymaliśmy zgodę na biwakowanie, a nawet mogliśmy skorzystać z łazienki oraz garażu, gdzie schowaliśmy rowery na noc.
O sanktuarium możecie przeczytać tutaj.

Po zimnym, orzeźwiającym prysznicu i kolacji zmęczeni poszliśmy.

W tym miejscu pragnę podziękować zarówno braciom Salezjanom za nocleg, jak i małżeństwu rowerzystów, z którymi spotkaliśmy się w Krynkach, za wspólną jazdę przez kilka km.

Dzień poprzedni. Dzień następny.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 87.09km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:08
  • VAVG 16.97km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2: Narewka - Siemiankówka - Jałówka - Bobrowniki - Kruszyniany - Krynki

Piątek, 16 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 2

Pobudka miała być po 7, ale się nie udało - głównie za moja sprawą. W śnie słyszałem słowa Marcina: "Tomek wstawaj ... Tomek wstawaj". Ja na to odpowiadałem przewróceniem się na drugi bok :) Marcin wstał i zrobił śniadanie, a ja zacząłem ogarniać śpiwór oraz swoją matę samopompującą. Po śniadaniu i zapakowaniu sakw na rowery ruszyliśmy w drogę. W Narewce zobaczyliśmy: cerkiew św. Mikołaja, która była zamknięta oraz kirkut (cmentarz żydowski). Cerkiew zbudowano w latach 1865–1867.

Cerkiew św. Mikołaja w Narewce - wybudowana w latach 1865–1867 © kojak

Kirkut w Narewce © kojak

Dalej kierowaliśmy się w stronę Jeziora Siemianowskiego. Słońce tego dnia dawało się we znaki, więc jezioro to był dobry pomysł na odpoczynek i kąpiel. W Siemianówce przy drodze minęliśmy cerkiew św. Jerzego, która została wybudowana pod koniec XVIII wieku. Cerkiew została wpisana do rejestru zabytków 27 listopada 1966 roku – nr rej.:311.
Cerkiew św. Jerzego w Siemianówce © kojak

Po godz. 12 dotarliśmy do Rybak (miejscowość na mapie Rybaki), gdzie zatrzymaliśmy się na schłodzenia ciała i szybki posiłek. Niestety odpoczynek nie trwał długo, bo jeszcze dużo km przed nami. Kolejna wieś przez, którą jechaliśmy to Juszkowy Gród. Tutaj zobaczyliśmy drewnianą cerkiew pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny z 1912 roku.
Drewniana cerkiew pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny z 1912 roku w Juszkowym Grodzie © kojak

Kilometry przybywały, a słońce dalej grzało. My ostro bez koszulek jedziemy dalej i docieramy do Jałówki, gdzie podziwiamy z zewnątrz cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Świętego oraz pomnik Zygmunta Augusta II, który 22 grudnia 1545 roku na mocy Prawa Magdeburskiego nadał miejscowości prawa miejskie wraz z pieczęcią miasta.
Tablica informacyjna o Jałówce © kojak

Pomnik Zygmuntu II Augusta upamiętniający nadanie Jałówce prawa miejskiego © kojak

Dzwony przy cerkwi pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Jałówce © kojak

Cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Jałówce © kojak

Trochę lansu nie zaszkodzi ;) © kojak

Gdy opuszczaliśmy Jałówkę spotkaliśmy pierwszego rowerzystę z sakwami. Był to Pan z Gdańska, który ruszył z tego miasta, by dojechać do Hajnówki. Można stwierdzić, że robił podobną trasę do naszej, ale od drugiej strony. Podczas rozmowy otrzymaliśmy kilka wskazówek jak dotrzeć do Kruszynian, czyli wsi Tatarów. Droga, którą szło nam jechać pozostawiała wiele do życzenia. Na początku był to szuter, potem piasek i tak w koło. Gdy prędkość spadła poniżej 15 km/h momentalnie wokół nas pojawiły gzy. Niedość, że słońce grzało to jeszcze te wredne istoty :/ Trzeba było przyspieszyć – co nie było takie łatwe zwłaszcza pod górkę i takiej nawierzchni. Walka z tymi insektami była dość uciążliwa, gdyż odganianie się od nich nic nie dawało. Po kilku km na pomoc przyszła nam … lepsza droga.
Po różnych drogach jeździliśmy - granica dwóch powiatów i od razu widać różnicę © kojak

Do Kruszynian dotarliśmy chwilę przed 18. Trochę historii: „Kruszyniany, podobnie jak Bohoniki, są ważnym miejscem dla polskich Tatarów. We wsi znajduje się meczet, który podobnie jak ten w Bohonikach został zbudowany pod koniec XVII lub na początku XVIII wieku. Ponadto obie wsie w podobny sposób zostały zamieszkałe przez Tatarów, za sprawą Jana III Sobieskiego.” (http://www.szlaktatarski.pl/kruszyniany)
Kruszyniany - początek Szlaku Tatarskiego © kojak

W Kruszynianach postanowiliśmy zjeść obiad w tatarskiej jurcie u Dżennety. Zamówiliśmy po pierekaczewniku oraz syte. Pierekaczewnik to piróg z makaronowego ciasta, wielokrotnie rozwałkowywanego na bardzo cienkie listki, który jest pieczony z różnymi nadzieniami: mięsnym lub na słodko. Potrawa ta jako pierwszy produkt z województwa podlaskiego został wpisany na Listę Produktów Tradycyjnych. Ja wybrałem opcję z mięsem, a Marcin z serem. Syte natomiast to napój zrobiony z wody, miodu i cytryny. Podczas posiłku wdaliśmy się w rozmowę z małżeństwem z Zielonej Góry. Jak się okazało są to również rowerzyści, ale tym razem przyjechali tutaj dla innych celów. Pani piszę pracę mgr na temat mniejszości narodowych w Polsce. Po obiedzie pojechaliśmy zobaczyć meczet oraz mizar. Niestety meczet był już zamknięty, więc pozostało nam tylko zrobienie zdjęć z zewnątrz.

„Meczet jest drewniany, nieco większy od bohonickiego. Posiada dwie wieże z kopułami i niewielki minaret. Część męska od żeńskiej oddzielona jest drewnianą ścianą, jednak do każdej z nich prowadzi oddzielne wejście. Oba przedsionki, w których można zostawić obuwie zostały dobudowane nieco później. Prawdopodobnie pierwotnie świątynia ich nie posiadała. Wnętrze jest urządzone w bardzo podobny sposób jak w Bohonikach. Na ścianach wiszą muhiry podarowane przez odwiedzających gości lub ręcznie robione przez kobiety tatarskie. Podłogę wyściełają kolorowe dywany. Meczet otoczony jest obramowaniem z kamienia. Przed wejściem rosną stare wysokie drzewa, dodające temu miejscu powagi i swoistego uroku.
Mizar oddalony jest od świątyni o około 100m. Prowadzi do niego polna droga. Leży na wzniesieniu porośniętym lasem. Otoczony jest kamiennym murem, przed wejściem znajduje się brama z tabliczką informacyjną, a na jej szczycie charakterystyczny element – półksiężyc. Starsza część znajduje się w centralnej części, jest porośnięta krzakami. Najstarszy kamień nagrobny jaki udało się odczytać, pochodzi z 1744 r., następne zaś z 1790 r. i z pierwszej połowy XIX w.” (http://www.szlaktatarski.pl/kruszyniany)
Mizar w Kruszynianach © kojak

Mizar w Kruszynianach © kojak

Meczet w Kruszynianach z XIX wieku © kojak

Więcej informacji o Kruszynianach oraz Szlaku Tatarskim można znaleźć tutaj:
http://www.kruszyniany.pl/index.html
http://www.szlaktatarski.pl/strona-glowna
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kruszyniany
Na nocleg udaliśmy się w stronę miejscowości Krynki i tutaj rozbiliśmy namiot u starszej Pani i jej córki z Kanady. Po drodze minęliśmy Kosmatą Górę, z której roztacza się piękny widok. Zresztą sami zobaczcie ... Niestety było już ciemno, więc my tych widoków nie zobaczyliśmy.
Kosmata Góra © kojak


Dzień poprzedni. Dzień następny.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 67.75km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 15.06km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1: Hajnówka - Białowieża - Narewka

Czwartek, 15 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Czas zacząć wyprawę: pobudka po 4, szybkie śniadanie i ogarnięcie pokoju brata i w drogę.
5,12 km na dworzec zachodni w Warszawie w 20 minut. Podmuch wiatru orzeźwia niesamowicie, a słońce już tak rano daje oznaki, że będzie ciepło. Po dotarciu na dworzec zachodni, kupiliśmy bilety i wprowadziliśmy rowery na peron (brak windy dał się lekko we znaki :/). Wsiedliśmy do pierwszego wagonu i pociąg ruszył o 6:10. Na stacji Warszawa Wschodnia musieliśmy się przesiąść do ostatniego wagonu, gdzie spotkaliśmy rowerzystę, który samotnie zwiedzał południową część naszego pięknego kraju. Podróż do stacji Siedlce minęła nam szybko, gdyż rozmowa z owym rowerzystą była ciekawa - wymiana doświadczeń :)
Czasu na przesiadkę nie było dużo, gdyż trzeba było przetransportować rowery na drugi peron - mieliśmy na to tylko 5 minut. Pociąg relacji Siedlce - Hajnówka ruszył o 7:50, a nam podczas podróży udało się zdrzemnąć. Niestety, gdy zbliżaliśmy się do miejsca startu naszej wyprawy niebo stawało się coraz bardziej pochmurne a temperatura spadała. Do Hajnówki dotarliśmy chwilę przed 10. Wypakowaliśmy rowery i w drogę ... a no i nie obyło się bez pamiątkowych zdjęć.

Dworzec PKP Hajnówka - początek trasy © kojak

Pierwszą atrakcją był Prawosławny Sobór Św. Trójcy, który znajduje się przy ul. ks. Dziewiatowskiego 15. Jadąc ul. Sportową przy rondzie spotkaliśmy żubry, tak więc uwieczniliśmy to spotkanie pamiątkowym zdjęciem.
Makieta żubrów - bo nie ma jak posiedzieć przy żubrze :) © kojak

Następnie skierowaliśmy się do naszego pierwszego celu. Sobór z zewnątrz prezentował się ciekawie. Niestety wejście było zamknięte, ale po chwili przyszedł starszy Pan (pewnie opiekun świątyni), który otworzył nam cerkwie i wdał się z Marcinem w rozmowę nt. wiary. Ja po chwili poszedłem pilnować rowerów. Była to pierwsza cerkiew w Polsce, którą widziałem wewnątrz – inne podziwiałem w Macedonii. Niestety w większości cerkwi jest zakaz robienia zdjęć, więc oto kilka fotek z zewnątrz:
Prawosławny Sobór Św. Trójcy w Hajnówce © kojak

Prawosławny Sobór Św. Trójcy w Hajnówce - ujęcie II © kojak

Więcej można zobaczyć tutaj:
http://vimeo.com/8549996

Na następny rzut poszła … Biedronka. Szybkie zakupy i śniadanie zjedliśmy w pobliskim parku przy pomniku żubra - odlana z brązu sylwetka żubra naturalnej wielkości, znajduje się na skwerku Wasilewskiego przy ulicy Zina. Jak się okazało był to żubr rowerzysta:
Żubr rowerzysta w Hajnówce:) © kojak

My z pierwszym żubrem rowerzystą w Hajnówce © kojak

Po posiłku podjechaliśmy do informacji turystycznej – chyba obowiązkowy punkt programu większości turystów – a następnie ul. 3 Maja dotarliśmy do Kościóła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego.
Kościóła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Hajnówce © kojak

Była to ostatnia rzecz, która chcieliśmy zobaczyć w Hajnówce, więc zawróciliśmy i jadąc ul. 3 Maja kierowaliśmy się do Białowieży. Po drodze minęliśmy Aqua Park – dziwne w Częstochowie takich luksusów nie zaznasz, a przecież jest to większe miasto :/ Dalej przejechaliśmy obok pięknie prezentującego się Kościoła pw. św. Cyryla i Metodego oraz cmentarz żołnierzy radzieckich poległych w walkach o zdobycie miasta w 1944 r. W niedalekiej odległości widać było Cerkiew Narodzenia Jana Chrzciciela. Niestety nie zajechaliśmy tam – teraz, gdy widzę zdjęcia tego budynku żałuję tego. No cóż nie można zwiedzić wszystkiego, gdy ma się ograniczenia czasowe i całą drogę przed sobą.
Kościoła pw. św. Cyryla i Metodego w Hajnówce © kojak

Cmentarz żołnierzy radzieckich poległych w walkach o zdobycie miasta w 1944 r. w Hajnówce © kojak

Po chwili skręciliśmy w lewo na szlak rowerowy, który ma prowadzić do Białowieży. Opuściliśmy Hajnówkę i jechaliśmy drogą w lesie. Gdzieniegdzie trzeba było się przedrzeć przez błoto. Na szczęście nie było bliższego kontaktu z podłożem, ale rowery lekko się pobrudziły, a szczególnie łańcuchy. Marcin odczuł to, gdyż spadł mu łańcuch i musiał go zakładać.
Oto kilka linków dotyczących Hajnówki:
http://www.hajnowka.pl/index.php
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hajnówka

W trasie - leśna droga do Białowieży © kojak

Droga leśna przebiegała w pobliżu Białowieskiego Parku Narodowego i po drodze mijaliśmy liczne rezerwaty oraz następujące wsie: Budy, Teremiski, Pogorzelce. Wreszcie dotarliśmy do Białowieży. Na początku wsi znajduje się niewielki skansen budownictwa drewnianego z dwoma wiatrakami.
Wiatrak w skansenie budownictwa drewnianego w Białowieży © kojak

My kierowaliśmy się w stronę Parku Pałacowego, który został tutaj zbudowany na polecenie cara Aleksandra III. Budowa trwała 5 lat i została zakończona w 1894r. Była to letnio-jesienna rezydencja cara Rosji zbudowana z myślą o polowaniach w Puszczy Białowieskiej. W późniejszym okresie gościli tutaj m.in.: Hermann Göring i Heinrich Himmler. Po zajęciu Białowieży przez Niemców, w pałacu mieścił się sztab do walki z partyzantką. W nocy z 16 na 17 lipca 1944 w pałacu wybuchł pożar wzniecony przez wspierające Niemców oddziały węgierskie. W latach 60 pałac został rozebrany, a w jego miejscu postawiono nowy budynek, w którym znajduje się dyrekcja Białowieskiego Parku Narodowego, muzeum przyrodnicze, restauracja i hotel.
Więcej informacji o pałacu można znaleźć tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pałac_w_Białowieży

Oto kilka fotografii z parku:
Park Pałacowy - obelisk poświęcony pamięci polowania Augusta III Sasa w 1752 r. © kojak

Park Pałacowy - najstarszy budynek w Białowieży, dawny dworek myśliwski wybudowany w 1845 r. © kojak

Park Pałacowy - brama (pozostałość pałacu carskiego) © kojak

Park Pałacowy - dawne stajnie carskie © kojak

Tablica informacyjna o Pałacu Carskim w Białowieży © kojak

W trakcie zwiedzania parku zajechaliśmy do cerkwi pw. św. Mikołaja Cudotwórcy z 1895 roku. W środku znajduje się ikonostas z kolorowej majoliki – jest to jedyny tego typu zabytek w Polsce. Drzwi do cerkwi otworzyła nam dziewczyna, która renowowała wnętrze. Nie obyło się bez pogawędki, która trwała prawię godzinę. Z zewnątrz cerkiew przypomina mi te świątynie z Macedonii.
Wnętrze Cerkwi pw. św. Mikołaja Cudotwórcy w Białowieży © kojak

Cerkiew pw. św. Mikołaja Cudotwórcy w Białowieży w pełnej okazałości © kojak

Po obejrzeniu reszty parku pojechaliśmy na obiad, którego nie będziemy wspominać miło. Po otrzymaniu porcji nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać. Karkówka nie była pierwszej klasy – sam lepszą robię i nawet ta przypalona u Robercika na działce smakowała lepiej. No cóż trzeba było zjeść i ruszyć w drogę, bo czas naglił i jeszcze żubrów nie widzieliśmy. Po drodze minęliśmy Soplicowo, z którego niewiele pozostało.
Spalone Soplicowo w Białowieży © kojak

Jechaliśmy drogą 689 i po kilku km zgodnie ze znakiem skręciliśmy w prawo do lasu, aby zobaczyć chlubę Białowieży – żubry. Droga do rezerwatu była masakryczna – co chwilę wielkie dziury i kałuże z wodą. Po zaliczeniu kilku dziur postanowiłem jechać wolniej – szkoda sprzętu. Do rezerwatu dotarliśmy około godziny 17 – oficjalnie była to godzina zamknięcia, ale udało nam się wejść do środka. Ostrzeżono nas jednak, że możemy żubrów nie zobaczyć, gdyż one lubią wygrzewać się w słońcu. Szybko, więc zostawiliśmy rowery i nerwowo ruszyliśmy w drogę. Po chwili ujrzeliśmy wyczekiwane żubry. W rezerwacie znajdują się również: koniki polskie typu tarpana, łosie, jelenie, sarny, dziki, żubronie (krzyżówka żubra z bydłem domowym) oraz wilki i ryś, którego nie widzieliśmy.
Żubry w rezerwacie w Białowieży © kojak

Dzik w rezerwacie żubrów w Białowieży - dla mnie to Pumba ;) © kojak

Zwierzęta w rezerwacie żubrów w Białowieży © kojak

Więcej o rezerwacie tutaj: http://bpn.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=67&Itemid=119
Tutaj jeszcze dwa ciekawe linki:
http://vimeo.com/8551827
http://vimeo.com/8551201

Po opuszczeniu rezerwatu ruszyliśmy leśną drogą w stronę Narewki.
W drodze © kojak

Zajechaliśmy jeszcze do wieży widokowej, która jak się okazało była w remoncie i nie można było wejść na górę, aby podziwiać widoki.
Wieża widokowa w Białowieskim Parku Narodowym © kojak

Komary, a co gorsza gzy (tudzież końskie muchy) dawały się ostro we znaki, więc w dalszej drodze średnia prędkość nie schodziła poniżej 15 km/h. Tego dnia nocleg znaleźliśmy na placu parafialnym w Narewce.

Dzień następny.


Kategoria <100 km, Polska, Z sakwami


  • DST 9.08km
  • Czas 00:40
  • VAVG 13.62km/h
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warszawa

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 14.07.2010 | Komentarze 0

Transport roweru do brata.


Kategoria Drobne