Info
Ten blog rowerowy prowadzi kojak z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 3382.66 kilometrów w tym 387.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.18 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 17470 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 2
- 2011, Lipiec19 - 4
- 2011, Czerwiec5 - 0
- 2011, Maj3 - 2
- 2010, Wrzesień7 - 9
- 2010, Sierpień6 - 4
- 2010, Lipiec13 - 9
- 2010, Czerwiec7 - 6
- 2010, Maj1 - 0
- DST 61.84km
- Czas 03:38
- VAVG 17.02km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 38.0°C
- Podjazdy 1200m
- Sprzęt Pierwszy
- Aktywność Jazda na rowerze
Bałkany 2011 - Dzień 1: Split - Baska Polje (Balkans 2011 - Day 1)
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 2
Do Splitu Jurek dotarł punktualnie, niestety nasz autobus powiększał opóźnienie. Do mariny w Splicie dotarliśmy około godziny 15. Po drodze nie obyło się bez małych problemów, ale nie ma co przywoływać złych wspomnień (zaznaczę tylko, że pilot był na naszej trasie pierwszy raz).
Gdy dotarliśmy na miejsce docelowe Jurek wylegiwał się pod palmą. Częściowo miał już rower złożony, co przyspieszyło pracę. Ogarnięcie rowerów zajęło nam chwilę i udaliśmy się na kąpiel w Adriatyku. Niestety podczas zejścia do morza Marcin rozciął sobie stopę (na szczęście nie stanął na jeżowca tylko zahaczył o ostry kamień - tyle było szczęścia w tym nieszczęściu), a dokładniej piętę - nie posłuchał mojej rady, że należy założyć od razu buty na jeżowce. Po szybkiej pierwszej pomocy Marcin siedział grzecznie na skałach, a ja z Jurkiem korzystaliśmy z uroku Adriatyku. Oto dowód na to :)Bałkany 2011 - Dzień 1: Split - Baska Polje -> kąpiel w Adriatyku (Split)
© Kojak
Po szybkim prysznicu i obiedzie, na który zjedliśmy w budce bułkę z "miesanym miesem" ruszyliśmy w kierunku Dubrownika. Podczas wyjazdu ze Splitu napotkaliśmy jeden tunel, przez który Jurek nie chciał jechać. Jak przystało na demokrację został przegłosowany i musiał jechać przez niego - tunel miał może ze 100 metrów, ale stojąc na skrzyżowaniu wyglądał groźniej. Wyjazd ze Splitu nie był prosty, gdyż trafiliśmy na główną drogę, która o godzinie 18/19 była nadal dość ruchliwa. Po wjechaniu na drogę nr 8, którą jechaliśmy do samej granicy z Czarnogórą, ruch trochę zelżał. Trzeba było przyzwyczaić się do dość agresywnego stylu jazdy kierowców, zwłaszcza tirów oraz faktu, iż na każdym kroku wszyscy na wszystkich trąbią pozdrawiając się lub jak w naszym przypadku ostrzegając o zamiarze wyprzedzania. Podobnie było w Macedonii - wspomnienia wróciły jak bumerang :)
Początkowo trasa była płaska, więc ja prowadziłem z przodu, dyktując tempo 27-30 km/h. Po drodze mijaliśmy miejscowości wypoczynkowe, gdzie na każdym, no może każdym budynku była tablica/napis "Sobe/Zimmer/Rooms". Jak dla nas oznaczało to, że na nocleg u gospodarza będzie trudno.
Tutaj ostatni rzut okiem na Split:Bałkany 2011 - Dzień 1: Split - Baska Polje -> rzut okiem na Split
© Kojak
Zaczęło się ściemniać, dlatego też wszyscy zamontowaliśmy oświetlenia na naszych wehikułach, a Marcin dodatkowo przywdział kamizelkę odblaskową. Uformowaliśmy również nowy szyk: Jurek jechał z przodu, a Marcin z tyłu. Mi przypadło miejsce w środku :) W takiej konfiguracji przypadło nam pokonać pierwszy większy podjazd, który znajdował się za miejscowością Pisak (za Omis), a przed Carevici. Startowaliśmy z poziomu 0 m n.p.m. i mieliśmy się wdrapać na 229 m n.p.m. Użycie słowa wdrapać jest tutaj może nieodpowiednie, ale przy blasku księżyca i bez obiadu podjazd trochę się dłużył. Mniej więcej w połowie Marcin dał sygnał do odpoczynku - efekt braku odpowiedniej ilości wartości energetycznych w organizmie. Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej, na szczęście już za kilkaset metrów czekał na Nas zjazd, na którym Jurek złapał pierwszą dętkę naszej wyprawy. Sytuacja nie była zbyt bezpieczna, bo zjeździe ja na liczniku w pewnych momentach miałem 45 km/h, a Jurkowi już felga tarła o asfalt. Na szczęście droga była dobrze oświetlona, więc po zjechaniu na parking przy hostelu wymieniliśmy dętkę w tylnym kole. Zdecydowaliśmy również, że na nocleg udany się do kempingów niedaleko miejscowości Baska Polje. Po dotarciu do celu ceny zbiły nas z tropu oprócz opłaty za nocleg musielibyśmy zapłacić opłatę rejestracyjną plus klimatyczne itp. Na szczęście pora o której dotarliśmy (było już po 24, a raczej bliżej 1 w nocy) pozwoliła nam "wytargować" nocleg za darmo. Rozbiliśmy jeden namiot, w którym ja miałem spać z całym bagażem, a reszta ekipy miała spać pod chmurką w śpiworach. Nie omieszkaliśmy również skorzystać z pryszniców.
Wnioski z pierwszego dnia:
- wchodzenie do morza na boso może zakończyć całą wyprawę, stąd zalecane jest zakładanie bucików,
- jazda w nocy jest mało efektywna - mała prędkość.
Dzień następny
Oto trasa: