Info
Ten blog rowerowy prowadzi kojak z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 3382.66 kilometrów w tym 387.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.18 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 17470 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 2
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 2
- 2011, Lipiec19 - 4
- 2011, Czerwiec5 - 0
- 2011, Maj3 - 2
- 2010, Wrzesień7 - 9
- 2010, Sierpień6 - 4
- 2010, Lipiec13 - 9
- 2010, Czerwiec7 - 6
- 2010, Maj1 - 0
- DST 100.98km
- Teren 40.00km
- Czas 06:49
- VAVG 14.81km/h
- Sprzęt Pierwszy
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzebnica i Masa Krytyczna
Piątek, 25 czerwca 2010 · dodano: 25.06.2010 | Komentarze 0
Na wycieczkę do Trzebnicy wybrałem się z seczkiem aby przejechać trasę zaproponowaną przez Maję Włoszczowską w Rowerowniku z dnia 24.VI.2010. Nie umówiliśmy się, o której startujemy, gdyż był to dzień rozdania świadectw w szkołach i Paweł nie wiedział, o której będzie wolny. Ja wstałem dość późno, bo po 10 i jak włączyłem GG Paweł już był wolny i mogliśmy ruszać. Podjechałem, więc pod Most Trzebnicki i razem ruszyliśmy w trasę, która miała wyglądać następująco:
Trasa przebiegała, przez las i drogi polne, więc moje opony chwilami się buntowały, ale dały radę. Nie było ciśnienia, aby jechać szybko, gdyż Paweł chciał wyłącznie zdążyć na Masę Krytyczną, zupełnie jak ja (początkowo był plan obejrzeć jeszcze mecze MŚ 2010).
W Trzebnicy rundka po Rynku i postój przy budce z lodami. Lody włoskie lub świderki to obowiązkowy etap każdej wycieczki ;)
Powrót do Wrocławia nastąpił tą samą trasą. Mieliśmy jeszcze 1,5 godziny do Masy Krytycznej, więc wspólnie pokręciliśmy się do mieście. Szukaliśmy jakiejś stacji, aby umyć rowery oraz coś zjeść na szybko - od rana na cornach i lodach człowiek długo nie pociągnie ;)
Na Plac Bema dotarliśmy przed 18 i czekaliśmy na resztę wrocławskich rowerzystów. Start około 18:20 i przez godzinę krążyliśmy po Wrocławiu. Trasa była następująca jak dobrze pamiętam:
Po Masie Krytycznej rozłączyłem się z seczkiem i każdy pojechał w swoją stronę. Z racji faktu, iż brakowało mi jeszcze kilku km do stówki postanowiłem pokręcić się jeszcze troszkę po Wrocławiu, aby przekroczyć 100 km.
Szkoda, że nie było aparatu na tej wycieczce, bo kilka miejsc było na prawdę uroczych.