Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kojak z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 3382.66 kilometrów w tym 387.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.18 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 17470 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kojak.bikestats.pl
  • DST 101.08km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:21
  • VAVG 15.92km/h
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Pierwszy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Trzebnickie: Skokowa - Oborniki Śląskie - Trzebnica + Wrocław

Sobota, 26 czerwca 2010 · dodano: 26.06.2010 | Komentarze 3

Na wspólny wypad w sobotę podpiąłem się do Piotra. On zaplanował trasę biegnącą po Wzgórzach Trzebnickich częściowo wzdłuż szlaków pieszych. Planowana trasa różniła się od przebytej, oto ślad:

Pociąg, którym mieliśmy dotrzeć do Skokowa ruszał z peronu o 9:30. Dotarłem na dworzec po 9 i nie spotkałem Piotra, więc ruszyłem do kas. Były takie kolejki, że postanowiłem skierować się do pociągu. Nie wiedziałem dokładnie jaki to miał być pociąg, więc na czuja wybrałem osobówkę relacji Wrocław - Kołobrzeg (jak można taką trasę przebyć w osobówce tego to nie wiem, ale widocznie zarząd PKP uważa, że się da i pewnie linia ta jest rentowna). W pociągu czekał już Piotr. Przed pociągiem było kilkanaście młodych dziewczynek (na oko nie chodziły jeszcze do gimnazjum) z rowerami i sakwami, które próbowały dostać się do przedziału rowerowego. Jak się okazało przedział ten był za mały na tak liczną grupę rowerzystów i musiałem się z Piotrem z niego ewakuować - staliśmy w przejściu przy drzwiach.
Przyjemność jechania tak zatłoczonym pociągiem kosztowała mnie 6,67 groszy - akurat tylko tyle miałem w portfelu drobnych :) Myślałem, że obędzie się bez zakupu biletu, ale Pani Konduktor była czujna ;)

Grupa młodych rowerzystek była w asyście dwóch sióstr zakonnych, które miały sprawować na dziewczynkami opiekę. Była to ekipa z Wałbrzycha, która w Pile miała przesiąść się do pociągu do Trójmiasta, a stamtąd mieli dotrzeć na Mazury. Wg informacji uzyskanych od zakonnicy była to już ich 5 wyprawa i planują dziennie przebyć 60 km. Dystans nie jest imponujący, ale należą wziąć pod uwagę wiek ekipy oraz fakt, iż pewnie większość ekipy nie jeździła dotychczas z sakwami, które bądź, co bądź swoje ważą (sam śpiwór i namioty to dobre 5 kg). Siostry poczęstowały nas ptasim mleczkiem, na które skusił się Piotr ;) Ja jakoś o dziwo nie miałem ochoty - jest to prawie rzecz niebywała, bo jeśli ktoś mnie zna to wie, że jestem łasuchem, co zresztą widać po sylwetce ;)

Wracając już do wycieczki, około 10 dotarliśmy do Skokowa, skąd ruszyliśmy w trasę. Piotr był przygotowany do niej - posiadał mapę Wzgórz Trzebnickich (ja tylko rowerownik) oraz jakieś wydruki z kompa.
Pierwsze kilometry biegły między innymi przez las, który wyglądał tak:

Na leśnej ścieżce - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Pierwsze ciekawe miejsce, w którym się zatrzymaliśmy to pałac w Bagnie, w którym obecnie mieści się Seminarium Duchowne Salwatorianów. Pałac robi wrażenie - nie pogardziłbym takim :) Oto kilka zdjęć, które zrobił Piotr:
Seminarium Duchowne Salwatorianów w Bagnie - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Seminarium Duchowne Salwatorianów w Bagnie - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Seminarium Duchowne Salwatorianów w Bagnie - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Seminarium Duchowne Salwatorianów w Bagnie - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Obok pałacu znajduje się mały staw z jeszcze mniejszą wysepką i domkiem:
Domek na wyspie przy Seminarium Duchownym Salwatorianów w Bagnie - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Jak doczytałem w tej chwili w Rowerowniku (trasa nr 2) powyższe zdjęcia obrazują barokowy kompleks pałacowy z początku XVIII w. W roku 1953 powstało i znajduje się tutaj Wyższe Seminarium Duchowne Salwatorianów. Wokół pałacu rozciąga się zabytkowy park, a nad wejściem do nowego pałacu umieszczona jest stara rzymska dewiza "Veritate es justitia" (Prawdą i Sprawiedliwością).

Z Bagna ruszyliśmy niebieskim szlakiem do Wielkiej Lipy (fajna nazwa, w sumie podobnie jak Bagno), gdzie rzuciliśmy okiem na pałac z XVI w., przebudowany w 1899 r. - obecnie w prywatnych rękach i całkiem okazale się prezentuje:
Pałac w Wielkiej Lipie z XVI w. - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Dalej ruszyliśmy asfaltem w kierunku Obornik Śląskich - plan był, aby skręcić na niebieski szlak, ale okazał się on być nieprzejezdny. W Obornikach szlak zaprowadził nas do pomnika Karola von Holtei.
Pomnika Karola von Holtei w Obornikach Śląskich - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Pierwsza moja myśl była następująca - cholera nie znam człowieka, Piotr mnie pocieszył bo z nim wódki też nie pił ;) Tablicy pamiątkowej już na pomniku nie było, więc nie dane nam było dowiedzieć się więcej o tym człowieku na miejscu. W tym miejscu postanowiliśmy uzupełnić stracone siły krótkim posiłkiem. W tym miejscu muszę napisać, że pomnik znajdował się na dość stromej górce i ostatnie kilka metrów musiałem podprowadzić rower, gdyż wyrwało mi kierownicę do góry. Piotr, gdy to zobaczył stwierdził: "No tak, że niby wjechałeś, dałeś radę ;)" (jakoś tak to brzmiało, przepraszam za wszelkie przekręcenie słów). Po odpoczynku ruszyliśmy w dalszą trasę. Niestety szlak nie był oznaczony perfekcyjnie, więc nie obyło się bez poszukiwań zagubionego śladu szlaku. Nawierzchnia niebieskiego szlaku, którym jechaliśmy zmieniała się z leśnej ścieżki w zwykłą polną dróżkę.
Szaleję w lesie (Oborniki Śląskie) - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Zawrotna prędkość na kładce w lecie (Oborniki Śląskie) - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Po drodze wjechaliśmy na wzgórze o nazwie Gnieździec (226 m n.p.m.) - tym razem dałem radę :) Oto widok z góry:
Wzgórza Trzebnickie - widok z wzgórza o nazwie Gnieździec (226 m n.p.m.) - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Po chwili zmieniliśmy szlak na czarny i jechaliśmy dalej. Niestety szlak okazał się nieprzejezdny i po chwili prowadzenia rowerów w wysokiej trawie musieliśmy zawrócić. Piotr próbował się przedrzeć przez pole pieszo, ale to też nie przychodziło bez trudu. Użyję tutaj słów Piotra: "Po prostu "ścieżka" w pewnym momencie znikła."
Wzgórza Trzebnickie - ujęcie II - zdjęcie autorostwa zyla82 © kojak

Musieliśmy wrócić na asfalt i pognaliśmy w kierunku miejscowości Kowale, gdzie znów wskoczyliśmy na niebieski szlak. Również szlak niebieski przyniósł nam niespodziankę, gdyż w pewnym momencie zniknął. Tym razem nie daliśmy za wygraną i prowadziliśmy rowery. Ten ciężki wysiłek został nam wynagrodzony w postaci kilku dzikich drzewek czereśni:
Czereśnie - podwieczorek tego dnia :)- zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

To była istna wyżerka. Czereśnie były słodziutkie i czerwoniutkie. Nic tylko je jeść - tak też zrobiliśmy. Po skromnym posiłku ruszyliśmy polem dalej i wyjechaliśmy w miejscowości Malczów, z której pojechaliśmy prosto do Trzebnicy.
Ratusz w Trzebnicy - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Z racji faktu, iż w Trzebnicy byłem już dzień wcześniej poprowadziłem Piotra na Rynek, a następnie do budki z lodami. Dzisiaj zjadłem świderka :) Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Kierowaliśmy się na szlak zielony, ale wskoczyliśmy na drogę 340 do Oleśnicy, więc trzeba było znowu skorygować trasę. Znowu jechaliśmy polną dróżką, z które były piękne widoki:
Widok na drodze Trzebnica - Skarszyn - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Postanowiliśmy zajechać do Boleścina, aby zobaczyć opisany w przewodniku pałac. Widok nie był imponujący (zdjęcie poniżej) - pałac obecnie zagrodzony i w posiadaniu Niemców (tak wynika z samochodu, które był zaparkowany na posesji).
Pałac w Boleścinie - zdjęcie autorstwa zyla82 © kojak

Do Wrocławia wjechaliśmy od strony Krzyżanowic. Planowałem dokręcić jeszcze do stówki, ale głód wygrał ze mną. Wróciłem więc z Piotrem przez Most Milenijny w kierunku Gaju - na tym moście byłem pierwszy raz na rowerze.
Po obiadku dokręciłem jeszcze po okolicy 15 km.

Chciałbym bardzo podziękować Piotrowi za wspólny wypad. Fajnie, że zniosłeś moje wolne tempo w terenie :) Przepraszam, że nie zrealizowałeś całej trasy. Zaplanowana trasa bardzo ciekawa. Na pewno gdybym jechał sam już po kilku km wrócił bym na asfalt. Wypad w 100% zaliczam do udanych. Nie było problemu ze sprzętem co zaliczam do sukcesu, gdyż w Macedonii w terenie łapałem dętki - w sumie to było ich 6 na moim koncie.





Komentarze
zyla82
| 15:31 czwartek, 1 lipca 2010 | linkuj Również dzięki za wspólna jazdę, opony zmienisz kiedyś to pokochasz jazdę w terenie. Nie było tak źle, szacun za wybranie się w teren, a nie tylko śmiganie po asfalcie. Do następnego wspólnego kręcenia. Pozdrawiam
kojak
| 14:21 środa, 30 czerwca 2010 | linkuj No szkoda, że nie dałeś rady bo trasa na prawdę ciekawa. Miejmy nadzieję, że będzie jeszcze nam dane razem pojeździć.
mattik
| 12:55 środa, 30 czerwca 2010 | linkuj Fajna trasa, fajna relacja, szkoda że nie dałem rady się z Wami wybrać.. ;/
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa hcent
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]